wtorek, 18 maja 2010

Open Source Day 2010

Kilka dni temu miałem sposobność uczestniczyć w konferencji Open Source Day 2010. Tego typu imprezy służą oczywiście głównie promowaniu firm je organizujących. Liczba słuchaczy była całkiem duża (na pewno przekraczała 500), co może świadczyć o magnetyzmie:
  • darmowego obiadu,
  • osoby premiera Pawlaka, lub
  • rozwiązań open source dla biznesu.

Niewątpliwie w czasach kryzysu i napiętych budżetów rozwiązania open source zyskały więcej uwagi. Jesteśmy świadkami zderzenia dwóch odmiennych koncepcji biznesowych: gigantów wyrosłych na kosztownych, zamkniętych aplikacjach i podgryzających coraz śmielej ich kostki agresorów uzbrojonych w niskokosztowe, zwinne rozwiązania i wsparcie społeczności. Nie jest to zderzenie widowiskowe, przypomina raczej ruchy górotwórcze. Czas i procent składany robią jednak swoje. Jeszcze kilkanaście lat temu instalując hobbystycznie mego pierwszego Linuksa (Red Hat 3.0.3) dziwiłem się, że nie ma w tym systemie ograniczenia liczby jednocześnie pracujących użytkowników...

Po latach sukcesy na polu systemów operacyjnych są szczególnie widoczne. Jestem bardzo ciekaw, czy i jak szybko podobne sukcesy pojawią się w obszarze relacyjnych baz danych klasy enterprise. Jak sam stwierdził przedstawiciel EnterpriseDB, na tym polu jeszcze wiele do zrobienia. (Ale nazwę mają już dobrą;)).

Jak zauważył przedstawiciel Red Hata, firmy oferujące wsparcie dla rozwiązań open source mają silną motywację by dbać o jakość, bo koszt wyjścia jest w ich przypadku bardzo niski. (Wystarczy nie kupować komercyjnego wsparcia i korzystać z edycji wspieranych przez społeczność, np. CentOS).

Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt wzrostu popularności wolnodostępnego oprogramowania: tworzenie oprogramowania często traci sens i podstawy ekonomiczne. Jeśli chcesz napisać jakąś aplikację, sprawdź najpierw, czy ktoś już nie zrobił tego wcześniej i nie wrzucił na sourceforge'a. ;) Spróbuj zrobić program do słuchania mp3, przeglądania obrazków, serwer WWW, klienta poczty albo edytor tekstu i go z sukcesem sprzedać. Wiem, że można. Ale kiedyś można było bardziej - bo nie było dobrej alternatywy. Dziś na moim komputerze osobistym nie ma ani jednej płatnej aplikacji (poza samym systemem). Antywirus, firewall, archiwizer, program do nagrywania płyt, pakiet biurowy, przeglądarka zdjęć, szyfrator dysku i klienty popularnych usług internetowych - wszystko za darmo, część w modelu open source.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz